- To dobrze. Anno ty się położysz spać a ja posiedzę przed namiotem może uda mi się złapać kilka koni.- Powiedziałem. Ona skinęła głową. Wprowadziłem ją do namiotu i położyłem na łóżko. Wyszedłem i usiadłem na ziemi. Wyjąłem magiczny flet. Zagrałem na nim kołysankę Annie którą wygrywała mi matka. Kiedy zasnęła zacząłem grać pieśń życia. Nauczył mnie jej pewien czarnoksiężnik. Kiedy zacząłem magiczne konie zaczęły same przychodzić. Po kilku godzinach było ich tak wiele że nie mogłem zliczyć. Kiedy rozjaśniło się i wstał ranek a Anna wyszła z namiotu powiedziałem:
- Już prawie wszystkie konie są z nami.
Anno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz