Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu miałem ręce związane za plecami. Nie miałem na sobie zbroi. Pewnie próbowali mi ją zdjęć i teleportowała się. Leżałem na twarzy. Nagle kraty lochu w którym się znajdowałem otworzyły się. Dwaj mężczyźni złapali mnie i wyciągnęli na światło dzienne. Kiedy zaciągnęli mnie już na dziedziniec moją głowę podniosła ONA-królowa Ewa.
- No zabezpieczasz zbroję magią drogi Arturze?- Powiedziała. Zaczęła chodzić wkoło mnie i rycerzy którzy mnie trzymali.
- Jeśli wyrzekniesz się miłości do tej Anny i zostaniesz moim mężem to zostawię Cię przy życiu ale jeśli nie.... to zginiesz.- Powiedziała. Nie odezwałem się. Wolałem zginąć niż wyrzec się miłości do Anny.
- Nic nie mówisz? W takim razie nie wyrzekasz się miłości.- Powiedziała do mnie.
- Ubiczujcie go tym starym rzymskim biczem.- Zwróciła się do rycerzy. Zaciągnęli mnie na jakiś plac i przykuli do kołka. Zdarli ze mnie koszulę i zaczęli biczować. Dostałem 40 batów. Ledwie żyłem. W tedy podeszła do mnie Ewa i powiedziała:
- Ledwo żyjesz. Czy teraz zostaniesz moim mężem?
- Nie. Nie wyrzeknę się miłości do Anny. Nie jestem tobą.- Odpowiedziałem cicho. Zdenerwowała się bardzo i wykrzyknęła:
- Ach tak! Ubiczujcie go jeszcze raz. Ma dostać drugie 40 batów. A potem ukoronujcie go cierniem i ukrzyżujcie.
Zaciągnęli mnie z powrotem na ten plac i przykuli do tego kołka. Cała podłoga była we krwi. Po kolejnym biczowaniu nie mogłem się podnieść. Zaciągnęli mnie do nawy i założyli na głowę koronę cierniową. Wyciągnęli na jakąś górę i przybili do krzyża. Po jakiejś godzinie czułem że zaczynam umierać. Nagle obok krzyża pojawiła się Ewa.
- Panie zajmij się Anną i naszymi dziećmi kiedy mnie zabraknie.- Powiedziałem cicho. Nagle krzyż opadł na ziemię. Ci sami rycerze którzy mnie do niego przybili teraz wyciągali gwoździe.
- Przeżyłeś mękę. Czy zmieniłeś zdanie?- Zapytała Ewa.
- Nie.- Odpowiedziałem krótko. Ewa złapała za miecz i przebiła mi brzuch. Ostatkiem sił wyciągnąłem z buta jednego rycerza sztylet i rzuciłem go w kierunku Ewy. Przebił jej serce. W tedy ostatkiem sił teleportowałem się do zamku. Leżałem na schodach do niego. Nagle ktoś z niego wyszedł. Zauważyłem że była to Anna. Podbiegła do mnie.
- Kocham Cie Anno.- Powiedziałem i straciłem przytomność.
Anna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz