Obudziłem się skoro świt. Spojrzałem na Annę i uśmiechnąłem się. Wstałem z łóżka i poszedłem podciąć brodę. Ubrałem się i usiadłem na krześle. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem je.
- Głośniej się nie dało?-Zapytałem.
- Wybacz królu ale ty i twoja narzeczona musicie uciekać. Armia wrogiego królestwa atakuje nas. Na jej czele stoi ich król.- Powiedział zdyszany. Zobaczyłem że Anna już nie śpi więc powiedziałem do niego:
- Zaraz przyjdziemy. Zamknął drzwi a ja podszedłem do Anny.
- Anno atakują klasztor. Musimy im pomóc.- Powiedziałem łagodnym tonem. Podszedłem do mojej torby i wyciągnąłem z niej trzy laski oraz łuk. Kiedy odwróciłem się Anna była już gotowa do wyjścia. Wziąłem laski i łuk. Pobiegliśmy na mur obronny. Postawiłem laski i wziąłem jedną.
- Pokaż armię.- Rozkazałem. Wszyscy zobaczyli armię. Wziąłem łuk i wystrzeliłem w jej kierunku. Po chwili strzała trafiła w serce króla. Umarł. Wziąłem drugą laskę.
- Przywiedź armię!- Rozkazałem. Natychmiast armia stanęła przy murze.
- Złóżcie broń i poddajcie się!- Powiedziałem donośnym głosem. Chwilę coś mówili między sobą. Powtórzyłem jeszcze raz:
- Złóżcie broń i poddajcie się! Znów zaczęli coś mówić.
- Złóżcie broń i poddajcie się! Król Artura, syn Króla Jonatana wam rozkazuje!- Powiedziałem ostatni raz. Nic już wtedy nie mówili tylko położyli broń na ziemię i oddali mi pokłon.
- Panie Królu Valeryk zabiłeś naszego króla jedną strzałą z odległości 4 km. A potem przywiodłeś nas tu w mniej niż 1 min. My tu na wojnie składamy Ci pokłon a z nami nasze królestwo. Skoro król nie żyje a my zostaliśmy pokonani przez jednego człowieka. Składamy na twoje ręce nasze królestwo aby stało się częścią Valeryku. Weź nas pod opiekę.- Powiedział jeden z generałów wszyscy go poparli.
- Dobrze.- Powiedziałem. Wziąłem laski i poszliśmy z Anną. Przytuliłem ją.
- I co? Pojechaliśmy tylko po papieża a mamy większą armię i królestwo.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
Anna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz